Jest późno, na tyle późno,że cały dom śpi... oprócz mnie.Siedzę przy oknie otwartym na oścież i chłonę dźwięki nocy. Za oknem słyszę świerszcze wygrywające swoje symfonie, Stefek ruszył na łowy, cicho pomiaukuje do smętnie brzęczących owadów. To idealna pora do napisania posta. Po upalnym i dusznym dniu noc przyniosła ukojenie, chłodny wietrzyk przyjemnie chłodzi mi nogi.
Dzisiejszy dzień upłynął mi bardzo gorączkowo, na bieganinie i załatwianiu spraw urzędowych. Jutro wyruszam w małą weekendową podróż i pewne sprawy wymagały dopięcia na ostatni guzik. Przyznam się szczerze, gdy wróciłam do domu,miałam ochotę się rozpłakać. Każdy kąt mieszkania aż prosił się o posprzątanie, jagody czekały aż zamknę je w pierogowe rożki, czekała też praca i sterta prania. Było mi gorąco i słabo jednocześnie. W obliczu czekających mnie obowiązków podjęłam jedyną właściwą decyzję. Zrobiłam sobie mrożoną kawę i ukroiłam kawałek sernikobrownie. Wierzcie lub nie,minął kwadrans kawa oraz ciasto znikły a ja wstałam i zrobiłam wszystko,co miałam do zrobienia. Nie wiem skąd wzięłam siły, postanowiłam zatem magiczne właściwości przypisać frappe i ciastku. Dzień zakończył się niespodziewanie dobrze ploteczkami na kawie-nie kawie u mojej J. Teraz, gdy cały stres dzisiejszego dnia spłukałam strugami chłodnej wody stwierdzam,że ten dzień nie był aż taki zły. Może i wam takie ciastko poprawi nastroje??? Wiem,że upał, wiem,że skwar ale mimo wszystko zachęcam żeby rozgrzać piekarniki i upiec pyszne sernikobrownie, koniecznie z jagodami. Od dziś to mój zestaw anty stres :)