Wiecie co najbardziej lubię w remontach??? Ich koniec. Po trzech tygodniach totalnego chaosu i rewolucji moje mieszkanie odsłoniło nieco odświeżone oblicze. Co nas to kosztowało czasu i energii lepiej przemilczę ale za to teraz jest pięknie. Dziś, po kilku dniach od generalnego sprzątania powoli zaczynam odczuwać przyjemność z domowego otoczenia. Za to w trakcie remontu przeżyłam chyba wszystkie z możliwych rodzajów irytacji. Nauczyłam się władać wałkiem, szpachlować, odświeżać wygląd mebli. Check, oto moja nowa umiejętność, do mistrza na pewno sporo mi jeszcze brakuje ale zdolność malarska została przeze mnie opanowana. Właściwie wszystkie aspekty teoretyczne remontu należą do przyjemnych, za to w praktyce zaczynają się schody, szczególnie gdy malowanie odbywa się w chwilach wolnych od pracy, a po drodze spotykają nas różne niezaplanowane niespodzianki. Jeżeli chodzi o niespodzianki, to nasze ściany dwoiły się i troiły żeby nam zapewnić rozrywkę. A to guz, a to odpadł kawał ściany, a to znów wiertło nie mogło poradzić sobie z wydrążeniem otworu pod kołek. Niestety głową muru nie przebijesz, staraliśmy się jak mogliśmy załagodzić ścienne wybryki i sprawić żeby wyglądały jak najlepiej. Kuchnia też odegrała swoją rolę, zostawiliśmy ją na koniec co było błędem strategicznym. W porywach entuzjazmu uznaliśmy,że to takie małe pomieszczenie,że raz dwa się z nim uporamy. Nic bardziej mylnego. Okazało się,że to "małe" pomieszczenie skutecznie zagraciło nam salon tym samym rujnując moje zabiegi dotyczące sprzątania. Na szczęście zagryzłam zęby na tyle mocno, że udało mi się przetrwać akcję 'kuchnia' i w końcu zabrać się za generalne porządki. Dzięki nim wyzbyłam się ze swojego królestwa wszystkich niepotrzebnych czarup. Nie uwierzycie!!! Okazało się,że moich szafkach zrobiło się na tyle miejsca,że moja skromna kuchenka porzuciła nazwę graciarni,baa przez to całe sprzątanie moje uczucia do niej wzrosły. Zostało nam jeszcze kilka poprawek ale wypisaliśmy sobie krótki urlop od remontu aby zebrać nieco siły na ostateczne starcie :)
Dziś przejrzałam zdjęcia i złapałam się za głowę, gdy zobaczyłam ile przepisów czeka w kolejce na publikację. Na pierwszy rzut wybrałam ciasteczka, idealne do chrupania przy kawie czy herbacie. Pora jakby idealna na picie ich w dużych ilościach. Ciastko więc jest jak najbardziej wskazane, do herbaty, do kawy, do szkoły lub pracy na drugie śniadanie. To moje pierwsze ciasteczka chocolate chip i zaręczam wam,że nie ostatnie. Moje dzieci straciły dla nich głowę, przyznam że i mnie bardzo posmakowały. Zapraszam po przepis