poniedziałek, 12 czerwca 2017

Ice cream o'clock- jogurtowe lody z rabarbarem




Wszyscy wiemy, że piątek 13 bywa pechowy ale, że poniedziałek??? I to piątego dnia miesiąca??? Przekonałam się na własnej skórze jak czasem pechowo splatają się pewne sytuacje. W feralny poniedziałek zaczęłam dzień jak zawsze.Szybka pobudka, wyprawianie starszej młodzieży do szkoły, poganianie młodszej aby zdążyć na basen, przygotowywanie lunch boxu dla M. Jak zwykle z niewielkim opóźnieniem wypadłyśmy z domu. Po dostarczeniu młodszej latorośli na zajęcia pływania zrobiłam zakupy, wyspacerowałam pachruścia i zwiozłam do pracy M upragnione śniadanie. Gdy już dotarłam pod blok i wytarabaniłam się z auta z psem i siatką z zakupami zapaliła mi się w głowie lampka: Gdzież to ja mam klucze od domu??? No gdzież mogły być??? Ano gdy w pośpiechu wybiegałam z domu wrzuciłam klucze do reklamówki ze śniadaniem  M.
Wyciągnęłam telefon z saszetki żeby sprawdzić czy faktycznie klucze są tam, gdzie myślę. W tym samym czasie mój wspaniały pies złapał w pysk spory kawał zbutwiałego papierzyska. Musicie wiedzieć,że miała już na swoim koncie epizody zjadania różnych paskudztw, musiałam więc zareagować szybko. Siatkę z zakupami rzuciłam na chodnik, a telefon na dach auta, bo chowanie do saszetki zajęłoby za dużo czasu. Szybko odebrałam zdobycz psu, otworzyłam bagażnik auta i wpakowałam ją do niego. Niestety okazało się, że ta małpa w pysku ma jeszcze sporą część tego paskudztwa. Odebrałam Angelinie "zdobycz" i zatrzasnęłam klapę, a raczej zatrzasnęłabym tylko poczułam nagły opór. A czemu? Mój telefon wpadł w szczelinę pomiędzy klapę a dach. Moja szybka reakcja nie uratowała jednak sytuacji. Pomimo zabezpieczenia na wyświetlaczu i pokrowca wyświetlacz mojego Szajsunga się poddał. Przyznam szczerze, że jestem w szoku, że cały telefon nie uległ zmiażdżeniu. Oczywiście wcale nie poprawiło mi to humoru. Płakałam jak bóbr nad moim ulubionym telefonem, wściekając się na siebie , to strzelając piorunującym wzrokiem w psa.
Próbowaliśmy reaktywować wyświetlacz, niestety naprawa przewyższyła wartość telefonu, musiałam więc pożegnać mój S6....
No ale dość już tych ponurych wspomnień. Robiliście lody z rabarbarem??? Nie??? To koniecznie musicie to zmienić. Mam dla Was prosty przepis na obłędne lody jogurtowe z karmelizowanym rabarbarem. Koniecznie wypróbujcie ten przepis póki sezon na rabarbar trwa.





składniki:

puszka mleka skondensowanego (ok 500 g)
500 g jogurtu naturalnego
3 łodygi rabarbaru
3 łyżki cukru trzcinowego


Przygotuj plastikowa foremkę z przykryciem o pojemności 1,2 l. Łodygi rabarbaru umyj, oczyść, pokrój na małe kawałki. Cukier trzcinowy podgrzej na suchej patelni. Gdy cukier zacznie się rozpuszczać i karmelizować wrzuć na niego pokrojony rabarbar. Rabarbar przesmaż lekko aż cukier równomiernie oblepi jego kawałki. Rabarbar może puścić odrobinę soku, nam to nie przeszkadza, lody będą jeszcze lepsze :) .
Mleko skondensowane wymieszaj w misce z jogurtem naturalnym i barwnikiem za pomocą trzepaczki. Dokładnie wymieszaj. Gotową masę wstaw do zamrażarki. Co godzinę mieszaj masę aby mroziła się równomiernie. Po pierwszej godzinie dodaj do masy rabarbar wraz z syropem powstałym przy smażeniu. Delikatnie przemieszaj masę.
Lody potrzebują przynajmniej 5-6 godzin aby całkowicie zastygły. Gotowe lody wyciągnij z zamrażarki co najmniej kwadrans przed podaniem.



3 komentarze:

  1. Wspaniały sezonowy smak :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, współczuję... Ale znam takie dni, kiedy wszystko, co może pójść źle, idzie jeszcze gorzej. Heh...

    Na szczęście lody wyszły Ci bajeczne :)

    OdpowiedzUsuń