czwartek, 29 listopada 2018

Dzień dobry- Pudding z croissantów, z malinami i czekoladą




Pierwszy mróz grubą kreską zaznaczył, że czas na zimę. Z rozmachem pomalował na biało trawnik, okoliczne krzewy i drzewa. Widok całkiem przyjemny, gdy się go obserwuje zza szyby, pozostając w objęciach ciepłej kołdry. Pomyślałam, że kiedyś musiał przyjść i powróciłam porannego wylegiwania się. Nie na długo, bo chwilę później zadzwoniła mama ze skandaliczną informacją: Termometr pokazał u niej -10 stopni. Koniec świata, klęska żywiołowa.... mama zawsze bardzo przeżywa pierwszy mróz ;). Uspokoiłam ją stwierdzeniem, że taka jest kolej rzeczy, że po jesieni przychodzi zima, a także, że jej biadolenie niewiele w tej sytuacji zmieni. Przestała.
Pomyślałam, że skoro chłód, skoro zima, to na śniadanie zrobię sobie coś ekstra. Wierzcie mi, gorący pudding i kawa to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Tym razem mój wybór padł na pudding z croissantów. Jeżeli chodzi o dodatki, wybrałam klasyk: maliny+czekolada. Szybko zamieszałam składniki, bez większej dbałości ułożyłam dodatki w naczyniu do zapiekania. Po 20 minutach wyjęłam z piekarnika swoje śniadanie, które pachniało tak, że moje ślinianki zaczęły natychmiastową nadprodukcję. Zaparzyłam kawę o wdzięcznej nazwie "O północy w Paryżu" i zajęłam się puddingiem. Polecam Wam takie śniadanie, jako alternatywę dla owsianki, czy jajecznicy. Gdy na zewnątrz jest zimno, ciepły posiłek rozgrzeje i dobrze wpłynie na nasze samopoczucie. Jak widzicie, same plusy. A mróz niech robi co swoje... mnie on niestraszny.



czwartek, 15 listopada 2018

Missisipi mud cake



Późną jesienią przychodzi taki moment, gdy ciężko mi odróżnić poranek od zmierzchu. Ze snu zamiast promieni słońca, budzi mnie dźwięk budzika. Unoszę ciężkie powieki tylko po to, aby znaleźć dziada i wyłączyć... i ukraść jeszcze kilka minut na dobudzenie się. 
Poranna szarówka przeplata się z mgłami, wilgocią i chłodem. Nic dziwnego, że objęcia kołdry są wymarzonym towarzyszem,a wynurzenie się z nich wydaje się być największą karą.
Zmierzch zapada już w okolicach czwartej,  dnia ubywa coraz bardziej. 
Postanowiłam popracować troszkę nad produkcją endorfin i po długim okresie chorobowym wróciłam do biegania. Póki co szału nie ma. Choróbsko i brak ruchu zrobiły swoje, więc na razie walczę z brakiem wydolności oddechowej. Natomiast moi drodzy odżyłam, poranki nie są już dla mnie walką o przetrwanie.
Oczywiście jeżeli dbam o ciało, to nie mogę zaniedbać wewnętrznego ja. A mój wewnętrzny duch podpowiada mi, abym słuchała dużo przyjemnej muzyki i jadła same pyszne rzeczy. Do tych pysznych rzeczy zaliczają się przede wszystkim ciasta, najlepiej ciężkie i wilgotne.
Musicie wiedzieć, że ja w tych sprawach bardzo słucham swojego ja. Tak więc i tym razem posłuchałam, i upiekłam, ciężkie, wilgotne, czekoladowe ciasto Missipi mud cake.
Nazwa tego ciasta wywodzi się z południowych stanów Ameryki Północnej. Jego wygląd i konsystencja mają przypominać błotniste dorzecze Missisipi.
Jak zwał, tak zwał, moim skromnym zdaniem to jedno z najlepszych ciast czekoladowych, jakie upiekłam. Ciasto jest wilgotne, odpowiednio słodkie, po prostu idealnie. Wszystko tu ze sobą współgra, aż ciężko zatrzymać się na jednym kawałku.
Do pełni szczęścia ciasto potrzebuje polewy, nie pomijajcie jej jeśli będziecie je piec. Dekoracja z bezy włoskiej, w postaci duszków to już moja inwencja. Jeśli nie macie chęci na zabawy z rękawem cukierniczym, możecie ten punkt pominąć.




czwartek, 8 listopada 2018

Baby dutch, pieczony naleśnik z jabłkiem i śliwką



Menu śniadaniowe w moim domu zmienia się wraz z porami roku. Jesienią śniadania nabierają rumieńców. Pieczona owsianka, pudding z malinami i czekoladą, baby dutch to prawdziwie jesienny comfort food. Gdy poranki wstają chłodne i ponure, nic tak nie wpływa na dobry nastrój z rana, jak ciepło rozgrzanego piekarnika i wydobywające się z niego zapachy.
Przypominają mi się czasy, gdy byłam małym dzieckiem. Listopadowe wiatry i ulewy hulały za oknem, szarpiąc bezlitośnie gałęziami jabłonki. Porywały dymy z kominów i robiły bałagan na podwórku. Za to u babci w kuchni było przytulnie i ciepło. Nagrzany piec kaflowy wabił i kusił, aby przysiąść przy nim na chwileczkę. W imbryku czekała zaparzona herbata, a w całym domu pachniało drożdżowym ze śliwkami. Taki chwile zapadają głęboko w mojej pamięci. Na tyle głęboko, że gdy nagrzewam mój własny substytut pieca kaflowego, a w kuchni unoszą się boskie aromaty, czuję się znów jak dziecko, przy tym piecu kaflowym,ze szklanicą herbaty z cytryną i słusznej wielkości kawałkiem drożdżówki.
Baby dutch podbił internet i serca blogerek kulinarnych. Prosty, łatwy w przygotowaniu i bardzo fotogeniczny. Zaciekawił mnie na tyle, że ja również postanowiłam go przygotować.
Postawiłam na prostotę, dodałam do niego jesienne owoce: jabłka i śliwki. Do tego odrobina cukru pudru na wierzchu i voila, przepis na pyszne, jesienne śniadanie gotowy.



wtorek, 6 listopada 2018

Czekoladowy murzynek z jabłkami




Dzisiaj, wczesnym rankiem zaczął się spektakl "Wietrzny Wtorek", w reżyserii szanownego Listopada. Pierwsze skrzypce gra mocno zacinający deszcz. W roli drugoplanowej występuje wichura, która zrywa z drzew ostatnie jesienne liście. Krople deszczu bębnią w okienne szyby, po niebie galopują tabuny chmur. Listopad odsłonił swoje brzydsze oblicze. Temperatura spadła, dzisiejszy dzień jest ciemny i ponury. Na gałęzi klonu przysiadła smętna wrona, przemoczona i pokraczna. Na co czeka??? Na kawałek chleba rzucony przez przypadkowego przechodnia??? A może czeka na koniec deszczowego spektaklu??? Nie wiadomo.
Choć nie lubię takich ciemnych i ciężkich od chmur dni oglądam to przedstawienie ze spokojem. U mnie w gniazdku jest przytulnie. Siedzę pod ciepłym, kosmatym kocem. Na stoliku czeka kubek aromatycznej herbaty, pełnej pomarańczy i cytryny, z kropelką różanego syropu oraz soku z malin. Oprócz herbaty mam ciasto, czekoladowego murzynka z jabłkami, oblanego nieprzyzwoitą wręcz ilością polewy czekoladowej.
W takich warunkach za oknem może się dziać, co chce. Listopad niech robi, co do niego należy, a ja spokojnie sobie poczekam.
Wracając do ciasta, bo o nim miała być mowa. Murzynek jest spełnieniem marzeń wszystkich tych, którzy uważają się za antytalentów dziedzinie wypieków. Wystarczy wymieszać w misce kilka składników, żadna filozofia i odczekać 40 minut, aż ciasto się upiecze. Gorąco polecam oblać je polewą, ale jeśli wolisz tradycyjną kołderkę z cukru pudru, to nic się nie dzieje.
Z polewą, czy bez, ciasto zniknie błyskawicznie. 




poniedziałek, 5 listopada 2018

Five o'clock po godzinach- Październik


#1 Dutch baby 2# Missisipi mud cake 3# Helenka 4# Jesienna sesja 5# Śliwki 6# Kici kici 7# Hania 8# Światło 9# Rudziszon 10# Jesienny murzynek z jabłkami