wtorek, 21 listopada 2017

Muffinkowy teatrzyk "Dziadek do orzechów"- Piernikowe muffiny z kremem speculoos







Teatr to magiczne miejsce, panuje w nim wyjątkowy klimat. Nie wiem czy to przez nastrojowe oświetlenie, czy może przez ciężkie kurtyny skrywające obietnicę przedstawienia. A może ta magia ma miejsce gdy elegancko ubrani zajmujemy wyznaczone miejsca, wsłuchujemy się w dźwięki strojących się smyczków, a dzwonek wzywa ostatnich spóźnialskich i zapowiada początek spektaklu. Światła skierowane są na scenę i nagle przy akompaniamencie smyczków kurtyna się unosi i dajemy się porwać przedstawieniu.  Jednym z takich magicznych spektakli jest Dziadek do orzechów. Myślę,że każdy z nas choć po trosze zna historię drewnianego Dziadka do orzechów, który  w magiczną, świąteczną noc ożywa aby bronić Klary przez Królem Mysz. Balet o tym tytule ilustrowany muzyką Czajkowskiego jest prawdziwą ucztą dla ducha. Fanem baletu można być lub nie ale choć raz warto udać się na takie wydarzenie aby poczuć ten klimat :).
Gdy zobaczyłam w internecie ten uroczy zestaw do przygotowania muffinek od razu postanowiłam go zakupić. Postacie na pikach są przeurocze, a złote papilotki nadają babeczkom świątecznego wyglądu. Pomyślałam,że warto przygotować odpowiednią oprawę i zaaranżowałam domowy teatrzyk. Całość wyszła naprawdę przeuroczo i mam nadzieję,że ta aranżacja spodoba się Wam.
Aby utrzymać świąteczny klimat środek skrywa piernikowe muffinki, które udekorowałam kremem ciasteczkowym. Srebrny brokat to przysłowiowa kropka na "i".  Do tradycyjnego piernika zazwyczaj dodaje się masło ale zamiast niego postanowiłam dodać oleju rzepakowego. Muffinki wyszły mięciutkie, więc i Ty #olejkonwenanse i upiecz piernikowe muffinki na oleju rzepakowym. Jeśli chcesz dowiedzieć się o oleju rzepakowym zajrzyj koniecznie na stronę www.olejkonwenanse.pl




sobota, 18 listopada 2017

Kawowy krem jaglany z gorącą żurawiną doprawioną skórką pomarańczy i cynamonem




Dla przeciętnego Kowalskiego jeździectwo wydaje się być łatwym sportem. Ot wsiadasz na konia i jedziesz, żadna sztuka, wręcz łatwizna. Zaskoczę Was, jeździectwo nie jest sportem łatwym. Jeśli chcecie osiągnąć przyzwoity level horse ridingu musicie nastawić się na krew i pot. Już po pierwszych zajęciach na lonży dowiecie się o istnieniu mięśni, o których nie mieliście pojęcia że istnieją. Okaże się również, że nijak nie da się usiedzieć w siodle gdy koń kłusuje.Będziecie podskakiwać w siodle i walczyć o przetrwanie. Przez kolejne dwa dni będziecie chodzić jakbyście nadal to siodło mieli między nogami, a przywodziciele nie dadzą Wam zapomnieć o swoim istnieniu. Przy trzecich zajęciach pomyślicie sobie: Co ja właściwie wyprawiam??? Po co mi to było??? Jeśli przetrwacie kryzys okaże się, że powolutku zaczynacie się wczuwać w rytm kroków konia. Radośc nie będzie trwała zbyt długo bo wymagający instruktor będzie pilnował: Piety w dół!!! Łydka do konia!!! Plecy prosto!!! Patrzymy przed siebie!!! Łokcie przy tułowiu!!! A to dopiero początek listy... Okaże się również,że Wasz "sprzęt" może nie zechcieć z Wami współpracować. Konie rekreacyjne są znane z tego,że lubią stroić fochy początkującym jeźdźcom i pastwić się nad nimi. Może się na przykład okazać,że Wasz rumak będzie stał jak odlany z betonu i ani łydka ani niecierpliwe komendy głosowe nie ruszą go z miejsca. Może się również okazać, jak to było w moim przypadku, że Wasz rumak nie będzie się chciał zatrzymać. Okaże się, że galop (to już level bardziej zaawansowany) będzie niekończącym się kręceniem kółek na ujeżdżalni. Jak dziś pamiętam jak Arabella odpalała się do galopu w ułamkach sekund ale żeby już wyhamować to nie bardzo... trzymałam się tylko w siodle zastanawiając się kiedy jej się to znudzi. Do tego  wszystkiego dochodzą wszelkiego rodzaju otarcia od siodła oraz w lecie opalenizna "na jeźdźca",aaa zapomniałam dodać że piaskowanie zębów w okresie letnim na zajęciach jest w gratisie ;) ;) ;).
Jeśli jesteście w stanie przetrwać to wszystko jesteście dobrym materiałem na jeźdźca. Ja przetrwałam... i zaczęłam czwarty rok mojej przygody z końmi. A czemu tak mnie naszło na dyskusje o jeździectwie??? Po każdym treningu czy terenie wracam do domu tak głodna, że wciągnęłabym całą zawartość lodówki. Staram się jednak przed wyjazdem przygotować sobie jakąś przekąskę, która po treningu nasyci mnie i doda energii. Najlepiej gdyby ta przekąska była jeszcze przy tym zdrowa. Po ostatnim treningu zrobiłam sobie pyszny kawowy krem jaglany, który posłodziłam Syropem trzcinowym #Diamant. Co prawda jest to deser ale wyśmienicie sprawdzi się jako śniadanie. Dodatek żurawiny idealnie równoważy kawowo-trzcinowy smaczek i lekko rozgrzewa dzięki dodatkowi cynamonu.
Przepis dołączam do akcji Złocista Kuchnia Diamant.



czwartek, 16 listopada 2017

Zawijana cynamonowa drożdżówka z jabłkami





Wczoraj rano pojawił się On, pierwszy przymrozek. Zaróżowił policzki przechodniom, pomalował na biało szyby samochodów. Nie było to jakieś efektowne entree, ot zaznaczył swoją obecność. Jakby na zawołanie, na balkonie zaroiło się od żółtych i szarych brzuszków. Świeżo zamontowany karmnik wraz z zawartością wabił osiedlowe ptaszki. Karmnik zainteresował nie tylko skrzydlatych gości. Jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki uaktywnił się mój super leniwy kot. Stefek bacznie obserwował to ptasie przedstawienie pomiaukując przy tym i bezradnie drapiąc szybę. Sikorki lękliwie odlatywały, to znów nieśmiało przycupywały na balustradzie jakby nie mogąc uwierzyć, że kocia łapa ich nie dosięgnie. Wróbelki za to bez zbędnych ceregieli skubały słoninkę nic sobie nie robiąc z bądź co bądź postawnej figury kota.  Przymrozek ustąpił miejsca słońcu, które rozjaśniło pięknie dzisiejszy dzień. Pomyślałam, że to idealna pogoda aby zrobić drożdżówkę. Najlepsza byłaby taka z jabłkami i cynamonem. Taka drożdżówką jest dobra i na przymrozki i na smutki, w zasadzie według mnie drożdżówka jest dobra na wszystko. To prawdziwy jesienny comfort food. W domu cudownie zapachniało. Woń cynamonowego nadzienia i jabłek wypełniła każdy kąt mojego M3. Zaparzę sobie herbaty i zjem póki ciepła, bo taka smakuje mi najbardziej. Później zapakuję Angelinę do auta i pojedziemy odwiedzić Arabellę; ja wyszczotkuję zimowe już futerko Arabelli a Angelina odwiedzi wszystkie miejscówki na pastwisku. Po powrocie zawinę się w ciepły kocyk i dokroję sobie drożdżówki, koniecznie ze szklanicą gorącej herbaty. A Wy lubicie ciasto drożdżowe??? Robicie je u siebie w domach??? Zapraszam po przepis na jedną z moich ulubionych wersji ciasta drożdżowego. Może i Wam przypadnie do gustu???



środa, 8 listopada 2017

Piernik staropolski- pierwszy etap




Jesień dojrzała, ranki wstają coraz zimniejsze, zmierzch zapada już w okolicach czwartej. Wyjęłam z szafy ocieplaną parkę, buty z kożuszkiem, zakupiłam nową czapkę. Korzystając z ostatniego słonecznego dnia na początku tygodnia osiedlowe sprzątaczki zgrabiły morze liści. Trochę szkoda, bo lubię te żółto brązowe dywany szeleszczące pod butami. Nie wszystkim się chyba te porządki spodobały bo dziś od rana wiatr wściekle wiał próbując rozbić te kolorowe kopczyki. Angelina oszalała z radości urządzając sobie dzikie wyścigi i polowanie na listki wirujące nad chodnikiem.
Czas się pogodzić z tym, że jesień powoli traci rumieńce i ustępuje miejsca zimie. A jaka ona będzie??? Ano słyszałam już w radio, że zima stulecia... z tym że takie informacje podają co roku. Słyszałam też, że zima będzie ciężka, bo takiego wysypu grzybów jak w tym roku to nikt jeszcze nie widział. A jak będzie??? Jak co roku będzie po prostu jakoś. Być może świat zasypie biały puch, lub wprost przeciwnie nie spadnie ani płateczek. Być może czekają nas siarczyste mrozy, lub jak kilka lat temu wystarczy cienka kurtka bo mróz wyniesie się w inne szerokości geograficzne. Ja póki co cieszę się, że znów wyciągnęłam moje ciepluśkie skarpetki "pandy" i ulubiony sweter. Bezwstydnie często piekę drożdżówkę, bo to najlepsze ciasto na ciemne dni i odsmażam tony naleśników z powidłem śliwkowym. Urokiem późnej jesieni jest też czas nastawiania ciasta na piernik staropolski. Przyznaję się bez bicia, że jak dotąd nastawiałam ciasto last minute (czyt. na początku grudnia). W tym roku mogę się pochwalić, że ciasto nastawiłam 4 listopada i jestem z siebie dumna :)
Na Five o'clock znajdziecie już przepis na ciasto dojrzewające ---> klik . Tym razem postarałam się bardziej. Kupiłam wiejskie jajka,mleko, masło i mąkę, zakupiłam miód cynamonowy od Pasieki Wileńskich ---> klik jednym słowem postawiłam na jakość, a do tego troszkę podrasowałam przepis. Mam nadzieję, że przypadnie Wam on do gustu i zachęci do przygotowania ciasta w domu.


poniedziałek, 6 listopada 2017

Five o'clock po godzinach- Październik



#1 Wingardium leviosa #2 Piernik staropolski, etap 1  #3 Zupa krem z pora i cukinii #4 Ozdobne dynie #5 Coffee time #6 Płonie ognisko #7 Ciasteczka pajączki #8 Zupa krem z dyni # Serwus Listopad # Dynie