Koty jawiły mi się zawsze jako stworzenia nieco przebiegłe, zwinne, o mocnym poczuciu własnej wartości i chadzające własnymi drogami. Raczej unikałam ich towarzystwa, zdecydowanie jestem typem psiary. Miałam w swoim życiu krótki epizod, kiedy to przygarnęliśmy do domu kotkę. Kotka była rasowym dachowcem i pokazała nam z czym się wiąże posiadanie przedstawiciela tej "rasy". Z tapety w przedpokoju zrobiła sobie drzewo, z uwielbieniem wspinała się na nie i drapała z zapamiętaniem. Nasz super płaski telewizor stał się ulubionym punktem obserwacyjnym a z firanek zrobiła sieci rybackie. Gdy tylko poczuła zew marcowy dała drapaka z balkonu aby po dwóch dniach beztrosko powrócić. Co noc płakała i zawodziła za swoimi adoratorami spędzając sen z powiek całej rodziny.
Zniosłam wszystko ale tego zawodzenia nie udźwignęłam. Zawieźliśmy kotkę na wieś do babci, gdzie odnalazła spokój, a także założyła kocia rodzinę, kilkakrotnie... Ja uleczyłam się z posiadania kota. aż do jesieni 2014, kiedy to przywieźliśmy do domu Stefka.
Stefan, liliowy brytyjczyk zburzył wszystkie moje wyobrażenia na temat kotów. Okazało się,że sensem życia mojego kota jest miska pełna rarytasów i wygodne legowisko, aha i jeszcze święty spokój. O ile w wieku kocięcym Stefek wykazywał miłość do wszystkich oraz jakąkolwiek aktywność fizyczną to po ukończeniu pierwszego roku życia stał się etatowym leniwcem.
Oprócz tego,że jest leniem, jest również niezdarą, potrafi źle wymierzyć skok na parapet i wylądować na podłodze, podczas mycia futerka potrafi stracić równowagę i spaść z łóżka :D
Nie jada byle czego i nie lubi jak się go zaczepia a gdy mamy gości znika jak kamfora. Czy wspominałam już, że mimo wszystko go uwielbiam??? ;)
Ale dość już o kotach bo ślinka mi cieknie na wspomnienie kostki budyniowej. Zrobiłam to ciasto w miniony weekend i przyznaję się bez bicia,że ilość jaką zjadłam woła o pomstę do nieba.
Biszkopt upiekłam na budyniu bezglutenowym, ciasto było na tyle wilgotne,że nie ponczowałam go kawą. Ciasto jest bardzo proste, łatwo się kroi i jest pyszne. Koniecznie zróbcie póki mamy sezon truskawkowy.
Przepis dołączam do durszlakowej akcji " Milion smaków truskawek"
na biszkopt:
5 jajek, białka oddzielnie od żółtek
4 łyżki cukru trzcinowego
5 łyżek budyniu waniliowego (u mnie bezglutenowy Winiar)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
na krem:
250 g serka mascarpone
300 ml śmietanki 30%
1/2 szklanki cukru pudru
ponadto:
400 g truskawek
bezy ( ok. 10 sztuk)
Przygotuj prostokątną foremkę 24x28 cm, dno oraz boki wyłóż papierem do pieczenia. Przygotuj biszkopt: w dużej misie ubij na sztywno białka z cukrem trzcinowym. Dodawaj kolejno żółtka. Masa jajeczna ma być dobrze napowietrzona i lśniąca. Do ubitych jajek dodawaj partiami proszek budyniowy i proszek do pieczenia. Masę mieszaj za pomocą ręcznej trzepaczki. Gotową masę przelej do foremki, wyrównaj wierzch i wstaw do nagrzanego do 160 stopni piekarnika. Ciasto piecz przez 30 minut. Gotowe ciasto upuść z niewielkiej wysokości (biszkopt rzucany) i wystudź w piekarniku.
Biszkopt możesz upiec dzień wcześniej.
Przygotuj krem: śmietankę ubij na sztywno z cukrem pudrem, a następnie dodaj serek mascarpone i krótko zmiksuj krem do połączenia się składników.
Truskawki opłucz, usuń szypułki, przekrój na połówki.
Foremkę z upieczonego biszkoptu wyłóż świeżym papierem do pieczenia. Biszkopt włóż do foremki, nie musisz go ponczować, ciasto jest wilgotne. Na wierzchu biszkopta ułóż równomiernie truskawki i przykryj je kremem. Wyrównaj wierzch ciasta i wyłóż na niego pokruszone uprzednio bezy. Ciasto wstaw do lodówki na co najmniej godzinę.
Pięknie i smakowicie to wygląda, szkoda, że nie mam w domu składników, bo bym od razu biegła do kuchni:)
OdpowiedzUsuńTeż powstrzymuję się żeby nie było zbyt szybko powtórki 😉
UsuńPięknie się prezentuje! Porwałabym kawałeczek :)
OdpowiedzUsuńMam trzy dachowce niewychodzące( blokowisko,3 piętro) trzy uratowane kocie istnienia. Wysterylizowane nie robią rujkowych awantur!A poza tym robią co chcą.
OdpowiedzUsuńKostka wydaje się pyszna,spróbuje zrobić,choc cukiernik ze mnie marny. Pozdrawiamy!
Co kot,to charakter 😊 ja do dziś pamiętam tamtą kotkę 😁
UsuńDo zrobienia kostki nie potrzeba super talentu, dasz radę 👍
Wygląda pysznie, tylko moja leniwa dusza się buntuje, bo jak to - więcej niż trzy ruchy łyżką? ;) Żartuję, dzięki za przepis, wypróbuję!
OdpowiedzUsuńO mamuniu, ależ kusisz!
OdpowiedzUsuńJa też jestem psiarą, koty mnie trochę przerażają...