środa, 29 czerwca 2016

Deser w kwadrans- Deser lodowy banana split





Każdy, kto choć trochę interesuje się kuchnią Ameryki Północnej zna deser o nazwie banana split. W klasycznym wydaniu to deser składający się trzech rodzaju lodów: czekoladowych, truskawkowych i waniliowych. Lody podane są w przepołowionym bananie i polane sosami: ananasowym, truskawkowym i czekoladowym. Do tego grubo siekane orzechy, wisienki koktajlowe, bita śmietana i pyszny amerykański deser jest gotowy. Ja muszę wyznać, że jestem wielką fanką kuchni zza oceanu.  Uwielbiam przeglądać ichniejsze blogi , czerpać inspiracje oraz testować tamtejsze przepisy. Kuchnia amerykańska ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Jak każda kuchnia ma swoje mocne i słabe strony. Ja poza ciastami z gotowych mieszanek potrafię dostrzec jej bogactwo i smak. Szczególnie upodobałam sobie wypieki i desery ( jakżeby inaczej). Banana split to jeden z takich właśnie deserów. Klasyk doczekał się wielu wersji, przeglądając inspiracje na Pinterest dostałam oczopląsu i ślinotoku. W każdej słodkiej dziedzinie można znaleźć wydanie banana split. Jest między innymi sernik, wykwintny tort, mrożone ciasto, muffinki. Mam w kolejce kilka pomysłów do wypróbowania. Dziś propozycja dla zabieganych. Szybki miks w wysokiej szklanicy i deser gotowy. Ja korzystałam z gotowych lodów ale nie ma przeciwwskazań do użycia domowych. Jest to prawdziwy mix smaków ale jak dla mnie mega pyszny. Na Five o'clock znajdziecie też inne pyszne propozycje inspirowane tym deserem,zapraszam do przeglądania.
Dziś słońce wróciło, temperatura wzrosła, południowy przegląd literatury umiliłam sobie lodowym pucharkiem. Deser przygotujecie w niecały kwadrans, koniecznie wypróbujcie.





wtorek, 28 czerwca 2016

Australijskie klimaty, Melba z domowymi lodami śmietankowymi




Peches Melba zawdzięcza swoją nazwę Nelli Melbie, słynnej australijskiej śpiewaczce. Zadedykował go śpiewaczce słynny francuski szef kuchni Auguste Escoffier. Deser jest bardzo prosty, składa się ze składników łatwo dostępnych. Przy swojej prostocie jest to deser bardzo wyrafinowany i elegancki. Smaki świetnie się równoważą, wynosząc nasze doznania smakowe na kulinarne wyżyny. Nie pierwszy raz sprawdza się powiedzenie, że to co najprostsze, smakuje nam najlepiej. Oryginalnie deser składa się z musu z truskawek, lodów waniliowych i brzoskwiń duszonych w sosie waniliowym, wierzch wieńczą płatki migdałów. Ja zrobiłam deser według własnych upodobań. Truskawki zaserwowałam bez przecierania, brzoskwinie podałam karmelizowane na cukrze trzcinowym a zamiast lodów waniliowych dałam lody śmietankowe. Deser wyszedł obłędny, konieczny must try tego sezonu. Wkrótce podzielę się z wami przepisem na jeszcze jedną wersję tego deseru, gwarantuję,że będzie równie smaczna co ta którą podzielę się z wami dzisiaj.
To jest ten typ deseru, przy którym ciężko poprzestać na jednej porcji, ja na raz zjadłam dwie :).
Wierzę, że po degustacji takiego deseru można śpiewać sopranem tak jak Nelli Melba na deskach opery w Sydney. Zapraszam was w podróż kulinarną do dalekiej Australii.






Trochę podstaw, domowe lody śmietankowe




Podstawy są ważne, pozwalają nam uczyć się nowych umiejętności i poznawać to,co nieznane. Dają nam możliwość pójścia o krok dalej i nieograniczone możliwości. Jak w życiu tak i w kuchni, podstawy się przydają. Bo jak tu zrobić idealny biszkopt, gdy nie wiemy, że jajka ubijamy na dużych obrotach ale przesianą mąkę mieszamy delikatnie z masą jajeczną. Będąc na początku mojej kulinarnej drogi nie wiedziałam o tym i swój pierwszy biszkopt ubiłam na najwyższych obrotach miksera. Jakież było moje zdziwienie, gdy biszkopt był niewiele wyższy od naleśnika :). Cóż, początki bywają trudne, każdy z nas od czegoś zaczynał. Teraz po kilkunastu latach treningu moje biszkopty są już normalnej wysokości a ja nie muszę się ich wstydzić. Dlaczego zebrało mi się na wywód o podstawach???
Gdy przychodzi lato ,temperatury sięgają bardzo wysoko na słupku rtęci lubię się schładzać. Myślę, że nie tylko ja. W takich okolicznościach fauny i flory lubię schładzać się szejkami, mrożoną kawą i zimnymi deserami. W takiej sytuacji dobrze jest mieć lody o neutralnym smaku, które możemy wykorzystać do różnych wariacji kulinarnych. Dla mnie są to domowe lody śmietankowe, które są podstawą wielu letnich smakołyków. Dziś podzielę się z wami tym podstawowym przepisem. Tych lodów możecie używać do wszystkich wyżej wymienionych deserów, stanowią też świetną bazę wyjściową do różnych lodowych połączeń. Możecie dodać do nich owoce, czekoladę i tworzyć własne lodowe smaki. Nie wymagają używania maszynki do lodów, jesteśmy po testingu pierwszego opakowania, kawa mrożona przygotowana na nich smakuje wyśmienicie, a już w następnym poście podzielę się z wami przepisem na deser z ich użyciem. Wiem, w ostatnie dwa dni lato dało nam trochę wytchnienia, łaskawie zniżając temperaturę. Jednak nie dajmy się zwieść, warto takie lody przygotować i trzymać w pogotowiu w zimnych czeluściach zamrażarki. Szczerze przyznam, że moja zamrażarka wypełniona jest lodami prawie po same brzegi. Obecnie mój letni arsenał zawiera lody jabłkowe, mrożone ciasto cytrynowe z jagodami, lody bananowo-kokosowe i pistacjowe. Są też kostki lodu do kawy mrożonej i cydru. Z takim zapasem upały mi niestraszne. Zapraszam po przepis.

czwartek, 23 czerwca 2016

Wiwat wakacje, kajmakowy deser z truskawkami i bananami





Wiwat wakacje, plecak powędrował w kąt pokoju, czas oddać się słodkiemu uczniowskiemu lenistwu. Starsza latorośl postanowiła jak najszybciej zatrzeć ślady po roku szkolnym, pozbywając się książek na kiermaszu i upychając zeszyty w najdalszych zakamarkach szafki. Dziś oficjalnie pożegnaliśmy progi szkoły podstawowej,a Kacper trzymając świadectwo poczuł zapach wakacji.
Doskonale go rozumiem, bo jeszcze nie tak dawno sama maszerowałam dziarskim krokiem do szkoły. W białych podkolanówkach i granatowej spódnicy, z naręczem goździków i czekoladkami żegnałam mury szkolne i ulubioną wychowawczynię. Na uroczystym apelu odśpiewywaliśmy "Lato czeka" a pani dyrektor wręczała świadectwa z czerwonym paskiem.
Po powrocie do domu czekał kompot z truskawek i ciasto drożdżowe z kruszonką i było wiadomo,że to już wakacje. Wakacje pachną przygodą i dojrzałymi czereśniami. Dzień jest długi, można go trwonić na słodkim nic nie robieniu, można pojechać na jezioro i opalać się na plaży, można robić wycieczki rowerowe, objadać się malinami prosto z krzaczka, można do późna siedzieć a ganku z mrożoną kawą. Uwielbiam ten czas, gdy nie trzeba zrywać się z budzikiem o 6:30 a dzień układać według własnego widzi mi się.
Dziś jeszcze nie snujemy planów wakacyjnych, dziś cieszymy się nadchodzącymi 2 miesiącami beztroski. Deser,który dziś wam proponuję jest idealny na aktualne upały. Kajmakowy krem z truskawkami i bananami jest prosty ale skuteczny. Krem po schłodzeniu jest aksamitny i delikatny, polecam do mrożonej kawy :)


środa, 22 czerwca 2016

Uff, jak gorąco- dwuskładnikowe lody, bezglutenowe, wegańskie i bez cukru





Uff... jak gorąco. Czerwiec stara się jak może,żeby nas wprowadzić w objęcia lata. Od kilku dni słońce praży, aż miło. Przywróciłam do łask wentylator, który miłosiernie owiewa moje nogi, dając ukojenie. Kilka ostatnich wieczorów spędzam czas przy jego monotonnym szumie, w dłoni dzierżąc oszronioną szklankę. Stefek przeprowadził się pod łóżko w sypialni, Rudziszon przemienił się w haszczą poduszkę. 
Wieczory spędzam na balkonie, siedząc wygodnie na bujanym siedzisku. Lawenda rozsiewa zapachy rodem z Prowansji, w latarence tli się świeczuszka a Stefek wypatruje owadów. Lubię ten wieczorny czas, gdy osiedle skąpane jest w ciszy, gwiazdy zaczynają zapalać się na niebie a powietrze staje się rześkie i można odetchnąć po upalnym dniu.
Dziś pomimo upału pojechałyśmy z Rudziszonkiem do stadniny. Godzina 11 przed południem, to może nie jest wymarzony czas na jazdę ale że towarzystwo było zacne  to i upał dokuczał trochę mniej. W taki upał konie także szukają cienia pod koronami drzew, wachlują się ogonkami. Gdy najdzie je ochota zażywają kąpieli w stawie, ich kopytka rozbryzgują wodę, a te bardziej żądne ochłodzenia pływają. Rudziszonowa nie pozostała w tyle, dziś spędziła w stawie kawał czasu, swoją obecność sygnalizując łebkiem wystającym nieco ponad taflę wody. 
Południowy czas spędziłam kłusując i galopując po wzgórzu otaczającym Gościniec husarski, na górze wietrzyk przyjemnie rozwiewał nam włosy i końskie grzywy dając odrobinę ochłody w tym skwarze. Po jeździe konie oddały się w objęcia piasku, wyrzucając kopytka do góry i nacierając się ze wszystkich stron.
Po powrocie do domu szukałam ochłodzenia. Chłodny prysznic to był zdecydowanie strzał w dziesiątkę ale ja postanowiłam sięgnąć do mojego zamrażarkowego arsenału. Na takie upały lubię mieć coś extra, aktualnie są to domowe lody śmietankowe, jabłkowe oraz lody kokosowo-bananowe.
Wszystkie doczekają się wpisu ale dziś skupię się na tych ostatnich. Robi się je bardzo łatwo i szybko. Wystarczy tylko zamrozić banany i zmiksować je z mlekiem kokosowym. Prawda że to łatwe??? Lody są wegańskie, bezglutenowe, bez cukru, śmiało mogą je robić osoby na diecie raw, jest to świetny przysmak dla dzieci. Jeżeli jeszcze nie robiliście takich lodów, koniecznie to zmieńcie :) 



wtorek, 14 czerwca 2016

Deser w kwadrans, sernikowe parfait z ciasteczkami brownie i truskawkami




Satysfakcja, duma i zmęczenie... to moje główne odczucia po ukończonym Runmageddonie. Wspominałam wam nie tak dawno temu, że zapisałam się na bieg z przeszkodami, a dokładniej na Runmageddon classic- 12 km. Jak się okazało na miejscu tak dokładniej było to 12+ co w rzeczywistości dało 16 kilometrów. Gdy w ubiegłym roku kibicowałam mojej ekipie na Służewcu załapałam taką zajawkę, że od razu obiecałam,że  w następnym biegu na pewno biorę udział. Rekrut,czyli 6 km odbył się na idealnie płaskiej powierzchni Służewca. Wyobraźcie sobie moje szczere zdziwienie, gdy dostałam mail od organizatora,że klasyk odbędzie się w Twierdzy Modlin, która usytuowana jest nad Narwią, na imponującej skarpie. No cóż powiedziałam A, trzeba powiedzieć B C D ... Na miejscu zarejestrowałam się i stawiłam na rozgrzewce. Przy obłokach dymu, zagrzewającej muzyce AC/DC, z ciężkim workiem piasku na ramieniu ruszyłam z resztą towarzyszy niedoli. Nie skłamię, jeśli powiem,że nigdy w swoim życiu nie przeżyłam czegoś podobnego. Mnóstwo trudnych podbiegów, przeprawianie się brzegiem rzeki, zasieki, ścianki, toczenie ciężkich opon, przeprawa przez kanał, bieg przez ciemne modlińskie piwnice, kąpiel w wodzie z lodem to tylko nieliczne atrakcje, jakich miałam okazję doświadczyć tego dnia. Choć momentami miałam ochotę odpuścić, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, nie ugięłam się. Wraz z moją towarzyszką niedoli Martą parłyśmy dzielnie do przodu, wspomagane przez nowo poznanych Poznaniaków. Panowie dzielnie nas wspierali w przeprawach przez ścianki, motywowali i nie pozwolili odpuścić żadnej przeszkody. Metę pokonałyśmy z dzikim okrzykiem radości i ogromną satysfakcją,że nam się udało. I choć obiecałam sobie,że nigdy więcej takich imprez, to przyznam szczerze, że chyba złamię ta obietnicę. Po kilku dniach, gdy zakwasy tak nie dokuczały a siniaki nieco zbladły, pomyślałam, że bawiłam się wyśmienicie. Szczerze polecam, taki coś trzeba przeżyć na własnej skórze, wrażenia niezapomniane :)
Wystarczy tego biegania, lepiej skupmy się na tym, co w kuchni :),a dokładniej co an deser. Moja ostatnie propozycja deseru w kwadrans spotkała się ze sporym zainteresowanie, co pokazały wskaźniki odwiedzin. Dziś proponuję wam ekspresowe sernikowe parfait z ciasteczkami brownie i truskawkami. Jak obiecałam, na przygotowanie deseru nie poświęcicie więcej niż 15 minut. Obiecuję też,że efekt wizualny i smakowy zadowoli wasze podniebienia. Ja miałam problem z fotografowaniem, moje ślinianki ruszyły z pełną produkcją ;). Zapraszam po przepis.



Obłędne ciasto szpinakowe z kremem z białej czekolady i mięty, z galaretką i truskawkami





Miesiąc temu miałam przyjemność odwiedzić jedno z ciekawszych miejsc na kulinarnej mapie Warszawy. Było to jedno z tych miejsc, w których blogerka może poczuć się jak w kulinarnym raju. Mowa oczywiście o Akademii Kulinarnej Whirlpool.  Przyznam szczerze,że dotąd nie uczestniczyłam w warsztatach kulinarnych, tak więc dla mnie było to całkiem nowe doświadczenie. Przestąpiłam próg Akademii z lekką dozą nieśmiałości, która szybko ustąpiła i poczułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami :) Dziewczyny z ekipy Whirlpool szybko wdrożyły mnie w zaplecze sprzętowe i mogłam przygotować deser, którym już wkrótce podzielę się z wami na łamach bloga.
Gdy zobaczyłam akcję na durszlaku, pomyślałam,że nie mogę odmówić sobie przyjemności przygotowania czegoś extra z okazji 3 urodzin Akademii. Wybór ciasta wydaje się być oczywisty, kolorystycznie nawiązuje do flagi Włoch a smak??? Postawiłam na orzeźwiające połączenie ciasta szpinakowego, kremu z białej czekolady i mięty oraz truskawek, bo sezon na nie wciąż trwa.
Droga Akademio Kulinarna, życzę Ci z okazji 3 urodzin, aby mogły Cię odkrywać rzesze pasjonatów gotowania, aby kalendarium warsztatów było pyszne, a kolejne lata działalności obfitowały w same sukcesy.
Jeśli jeszcze nie znacie Akademii Kulinarnej Whirlpool koniecznie zajrzyjcie na ich stronę internetową, a jeśli wasze apetyty wzrosną koniecznie zajrzyjcie też do Marco Ghia .
A teraz zapraszam was na obłędne ciasto, ciężko będzie poprzestać na jednym kawałku ;)



piątek, 3 czerwca 2016

Pyszne lody o smaku solonego kajmaku






Kiedy temperatura wzrasta, dzień się wydłuża a wieczory stają się coraz cieplejsze często robimy sobie rodzinne wycieczki do Sandomierza. Uwielbiamy spacerować po Starówce i chłonąc urok starego miasta. W przeciągu kilku ostatnich lat nowe punkty gastronomiczne wyrosły tu jak grzyby po  deszczu, mamy tu kilka swoich ulubionych miejscówek, do których zaglądamy. Jedną z takich miejscówek jest Lapidarium. Jest to urocza knajpka umiejscowiona w piwnicach Ratusza. Jej wystrój jest prosty, oczywiście dominuje w niej surowy mur ale odpowiedni dobór dodatków powoduje,że przyjemnie jest tam spędzać czas. Karta menu jest krótka i dopasowana do sezonu. Podają tu najlepsze burgery w mieście, przyznam szczerze,że nie jadłam dotąd lepszej buły z mięchem. Jeśli zaś pragniecie się orzeźwić koniecznie spróbujcie cydru Dobrońskiego z cynamonem, podanego z kruszonym lodem. Cud,miód,malina. Jeśli będziecie wciąż żądni wrażeń tuż przy letnim ogródku możecie spróbować pysznych lodów z Manufaktury sandomierskiej. Lody przyrządzane są według tradycyjnych receptur i nawet najbardziej wybredny smakosz znajdzie w lodowym menu coś dla siebie. 
Do wyboru macie orzeźwiające owocowe sorbety lub tradycyjne lody w przeróżnych smakach. Moje faworytki to jajko niespodzianka, werter's original i solony karmel. Te ostatnie pchnęły mnie do eksperymentowania w domu. Tak oto powstały lody o smaku solonego kajmaku. Masa kajmakowa jak wiecie jest mocno słodka, dodatek soli morskiej świetnie przełamuje tą słodycz.
Lody zrobisz bez potrzeby posiadania maszynki do lodów. Lody łatwo się formują i nie natkniesz się w nich na nieprzyjemne kryształki lodu.
Pogoda chwilowo daje nam wytchnienie, dzisiejsze ulewne upały zmyły nieco skwar na blokowisku. W przyszły tygodniu upały mają powrócić, koniecznie wypróbujcie ten przepis.




środa, 1 czerwca 2016

Five o'clock po godzinach- Maj




#1 A second before storm #2 Arabella #3 Lody na Dzień Dziecka,kajmakowe z solą morską #4 Monday dog walking #5 Przyszło lato ihaaa #6 Hania #7 Jersey #8 Sesja foto do Poradnika domowego #9 W rajskim ogrodzie #10 Świętujemy Dzień Mamy #11 Lily of the valley #12 Horses