środa, 26 listopada 2014

Pierwsze przymrozki i kokosowe trufelki





Zima zaczęła znaczyć swoje ścieżki.Poniedziałkowy poranek przyniósł pierwszy przymrozek.Zbudził mnie dźwięk miarowego skrobania.To mobilni mieszkańcy mojego osiedla zeskrobywali pierwsze znaki zimy z szyb samochodów. Pogodynka w telewizji obiecuje w przyszłym tygodniu siarczyste mrozy. Czyżby? Czy w tym roku zima jednak zamierza się pojawić w tych szerokościach geograficznych? Póki co, mogę obserwować jej zmagania z jesienią.Deszcz ze śniegiem zmywa z chodników resztki jesieni a ja siedzę z kubkiem gorącej herbaty z miodem i sokiem malinowym i wspominam smak trufli kokosowych. Jeśli lubicie kokos to trufelki dla was, mocno kokosowe, nie za słodkie, idealne na prezent,na przekąskę dla niespodziewanych gości. Te wdzięczne, białe trufelki idealnie sprawdzą się też jako prezent.
Przepis dołączam do akcji Prezenty na Mikołajki.


piątek, 21 listopada 2014

Skolleboller,norweskie kardamonowe bułeczki w listopadowy pochmurny piątek





Jest ciemny listopadowy poranek,jeden z kolejnych w tym tygodniu.Drzewa uginają się pod ciężarem mokrych gałęzi, powietrze przesycone jest wilgocią i zapachem mokrych liści.Snuję się leniwie po kuchni, nie czuję się dobrze. Lituję się nad sobą, bo trzeci dzień walczę z wirusem, którym poczęstowała mnie moja H. Po zaspach zużytych chusteczek , hektolitrach herbaty z miodem i sokiem malinowym a także niezliczonej ilości kanapek z czosnkiem odczuwam minimalną poprawę samopoczucia. Dziś na śniadanie zjemy drożdżówki i to jakie!!! Zrobiłam je wczoraj, a właściwie zrobiły się same. Jak zawsze użyłam wypiekacza do chleba, który zrobił za mnie ciasto. Ja właściwie tylko niedbale odrywałam kawałki ciasta formując w bułeczki i nadziałam je domowym budyniem, na zrobienie którego  poświęciłam maksymalnie 10 minut. W przerwie pomiędzy kolejnymi herbatami polukrowałam je i oto są. W kuchni przyjemnie bulgocze woda w czajniku, syczy spieniarka do mleka,Stefan ociera się o moje nogi,dziś nigdzie się nie spieszę. Usiądziemy z H. z kubkiem mleka i kawy, weźmiemy sobie po drożdżówce i powędrujemy do Doliny muminków,w której aktualnie też listopad.
Przepis pochodzi z tej strony i dołączam go do akcji Kuchnia skandynawska.

niedziela, 16 listopada 2014

Grzany cydr i szukanie igły w stogu siana






Nie wiem jak wam ale mnie często się zdarza, że gdy mam mnóstwo rzeczy do zrobienia wszechświat (chyba) staje na głowie, żeby mi przeszkodzić. Tak właśnie było wczorajszego wieczoru, gdy znajdowałam się w środku pracy, wtedy to moja ładowarka od laptopa postanowiła zakończyć swój żywot. Niby nic, jest jeszcze przecież bateria ale moja akurat jest już na emeryturze. Nie będę cytować epitetów, które cisnęły mi się na usta. Przebolałam tą małą katastrofę, tym bardziej że przypomniałam sobie,że przecież mam gdzieś drugą ładowarkę. Tylko gdzie ona jest??? No właśnie... jeszcze niedawno miałam ją w rękach a teraz gdy jej pilnie potrzebowałam ,skubana skryła się gdzieś przed zasięgiem mojego wzroku. Przetrząsnęłam wszystkie możliwe miejsca gdzie mogła być lub też miałam w pamięci, że mogłam ją schować. Jak to zazwyczaj bywa gdy czegoś szukam, zostałam z niczym, ładowarka przepadła. Dziś rano podjęłam wyzwanie po raz drugi. Jeszcze raz przekopałam zawartości szafek, zero, nic, do trzech razy sztuka. Zajrzałam do szafki, w której mieszkają wszystkie domowe kable,ładowarki i inne "potrzebne" rzeczy. Na czubku kablowego wężowiska leżała sobie ładowarka. Uśmiechnęłam się do niej i pomyślałam, że tylko ja mogłam szukać jej w tych wszystkich "oczywistych" miejscach a nie zajrzałam do tego właściwego.
Dzięki temu, mogę zaprosić was na grzany cydr,który dziś wydaje się być jak najbardziej wskazany.
Słupek na moim termometrze wskazywał dziś niewiele ponad zero a po spacerze z Nuczysławą potrzebowałam czegoś na rozgrzewkę.
To świetna propozycja na zimowe ogniska, kuligi, czy jak namawia Nigella na ogrzanie gardeł przed kolędowaniem.
Przepis na cydr znajdziecie w jej książce "Nigella świątecznie" a przepis dołączam do akcji "Rozgrzewające napoje na jesień"


piątek, 14 listopada 2014

Z zupełnie innej beczki- ciasteczka dla koni







Odkąd sięgam pamięcią zwierzęta zawsze były bliskie mojemu sercu.Wychowałam się w gospodarstwie dziadków, które pełne było inwentarzu. Uwielbiałam dokarmiać króliki, nosić na rękach małe kaczątka, odwiedzać koty w stodole, przesiadywać na ławce przy domu w towarzystwie piesków. Jak na porządne gospodarstwo przystało moi dziadkowie mieli również konia. Piękny gniady ogier, na imię miał Kary. Uwielbialiśmy go wszyscy i za każdym razem gdy mój dziadek robił nam przejażdżki na jego grzbiecie piszczeliśmy z uciechy. Spośród całej gromadki, mojego brata oraz kuzynów ja byłam najmłodsza więc zawsze przypadało mi miejsce na zadku :)
Dziś wspominam to z rozrzewnieniem i wzdycham do tych lat. Jakiś czas temu mój brat spróbował przygody z jeździectwem i od pierwszych chwil gorąco mnie namawiał. Wybraliśmy się do stadniny, popatrzyłam na zajęcia, popatrzyłam na koniki i pomyślałam, że spróbuję.
Spróbowałam i przepadłam, konie to cudowne stworzenia, kontakt z nimi daje uspokojenie, radość całą gamę pozytywnych emocji. Choć moja przygoda z jeździectwem jest dość krótka, pokochałam to każdą komórką mojego ciała. To było coś czego od dłuższego czasu poszukiwałam, zajęcia które angażuje zarówno ciało jak i umysł i daje wytchnienie od dnia codziennego.
Na każde zajęcia wybieram się oczywiście z odpowiednim ekwipunkiem.Zazwyczaj są to marchewki i jabłka na które nie brakuje chętnych :) a wczoraj wybrałam się z domowymi ciasteczkami, które składają się z samych pysznych składników. Moja radość była ogromna gdy zobaczyłam,że kilka koników czekało na dokładkę :) i zupełnie nie przeszkadzało mi, że Azja-na którym wczoraj jeździłam wolał marchewki :D ot końskie gusta i guściki..

wtorek, 4 listopada 2014

Skandynawskie inspiracje- Vetekrans, szwedzki drożdżowy wieniec




Moja wielka fascynacja Skandynawią zaczęła się gdy w 8 klasie szkoły podstawowej dostałam w swe ręce pierwszy tom "Sagi o Ludziach Lodu". To była miłość od pierwszego zaczytania. Margit Sandemo okrasiła swoje książki pięknymi opisami Skandynawskiej przyrody, które doskonale odzwierciedlały urodę tej części świata. Minęły lata a ja nadal uwielbiam wszystko co związane z krajami skandynawskimi. Fascynuje mnie również kuchnia skandynawska, stworzona z regionalnych produktów, prosta ale nadzwyczaj smaczna. Dziś proponuję wam szwedzki wieniec drożdżowy z nadzieniem cynamonowym. Wieniec jest oblany kawowym lukrem, jest to prosty deser ale jego smak najwspanialszy :)
Przepis pochodzi z tej strony i dodaję go do akcji Kuchnia skandynawska