Wszystkiego się spodziewałam ale nie tego, że przed samymi świętami się pochoruję. Pomyślicie: szczęściara!!! Zakopie się pod ciepłą kołdrę i będzie oddawać słodkiemu przedświątecznemu nic nie robieniu. Niestety realia są nieco inne... ja po prostu nie mam czasu chorować. Półtora miesiąca temu Arabella zaczęła lekko kuleć. Na początku podejrzewałyśmy, że zebrała kopniaka kopytem jednego z kolegów. Dałam jej odpocząć kilka dni ale niestety bidula dalej utykała. Sprowadziłam zaprzyjaźnioną wet i po wnikliwych badaniach pani doktor zaaplikowała dwutygodniową kurację. Tak więc mój rumak dostał urlop. Codziennie dostawała końską dawkę leku oraz dodatkowo suplement wpływający zbawiennie na stawy. Po kuracji,ku mojej uciesze, zaczęłyśmy znowu stępować. Niestety moja radość nie trwała długo bo utykanie powróciło. Tym razem potrzebny już był specjalista oraz rentgen. Okazało się,że odnowiła jej się stara kontuzja. Wet ustalił kurację na 10 dni i niestety moje choróbsko zbiegło się z tą kuracją :/. Moi mili kiedy macie pod opieką konia nie ma miejsca na chorowanie. Trzeba codziennie stawić się w stajence i zrobić co wet przykazał.Tak więc pomimo smarków pod nosem, zatkanych uszu oraz kłucia w klatce piersiowej jeżdżę i nacieram chorą nóżkę. Tu zostawiam miejsce na brawa za moją dzielność.... ;)
A tak zupełnie poważnie to pierwsze dwa dni były dla mnie katorgą bo sama ledwo trzymałam się na własnych nogach, a co dopiero mówić o masowaniu pęcinki mojej kopytnej towarzyszki. Na szczęście najgorsze już za mną. Witamina C, czosnek i imbir zrobiły swoje i powoli wracam do żywych.
Jak Wasze przygotowania do świąt??? Mieszkanie błyszczy??? Menu ustalone??? Prezenty spakowane???
Jeśli nadal dumacie jaki sernik upiec na te święta to pędzę z pomocą. Sernik, który dziś Wam prezentuję jest fenomenalny. Marcepan, żurawina oraz skórka pomarańczowa nadały sernikowi świątecznego smaczku. Sernik jest zwarty ale też aksamitnie kremowy, prawdziwy ideał.
To jak??? Namówię Was???