środa, 28 czerwca 2017

Smaki dzieciństwa- Ciasto babci Ani na biszkoptach z truskawkami i galaretką



Babcia Ania był specyficzną osobą. Nie znosząca sprzeciwu, energiczna, nieco apodyktyczna pani  z trwałą w kwiecistej podomce. Babcia była typem osoby, która rozstawia wszystkich po kątach, nieco szorstka w obyciu. Potrafiła dać burę za podkradanie ciastek z puszki, przegonić z ogrodu gdy obrywaliśmy niedojrzałe pomidory i przed zjedzeniem obiadu napomnieć, że wszystko ma być zjedzone ale bez "kidania". Przy całej tej szorstkości potrafiła być ciepła. Babcia okazywała uczucia poprzez karmienie wszystkich dookoła. Nie było w moim dziecięcym świecie osoby, która robiła lepszą grochową czy lepszą drożdżówkę ze śliwkami. Babcia gotowała fenomenalnie, a jej wypieki... brak mi słów aby je opisać. Jej zeszyt pełen był pieczołowicie zapisanych receptur na różne pyszności. Ona była moją nauczycielką i osobą, która zaszczepiła we mnie miłość do gotowania i pieczenia. Przez różne koleje losu babciny zeszyt przepadł. Przy różnych okazjach, a zwłaszcza w sezonie na truskawki mama wspominała ciasto, które niegdyś babcia robiła. Metodą prób i błędów udało nam się wskrzesić ten przepis. Kwoli ścisłości ja przyrządzałam, a mama testowała.
Robiłam kilka podejść, a to dodawałam a to znów ujmowałam to i owo. Mama testowała, chwaliła ale za każdym razem mówiła, że to jeszcze nie jest to. Aż ostatnim razem trafiłam w sedno. Kluczem do sukcesu okazał się wafel, którego we wcześniejszych wersjach bardzo brakowało mojej mamie.
Efekt przerósł moje oczekiwania dlatego dzisiaj dzielę się z Wami tym przepisem. Ciasto nie wymaga pieczenia, pełne jest truskawek i pysznego, domowego kremu budyniowego. Sezon na truskawki powoli chyli się ku końcowi, spieszcie więc z wypróbowaniem. Mam w planach zrobić to ciasto w wersji z innymi owocami, spodziewajcie się więc różnych wersji tego ciacha.
Uff, czy u Was też tak parno i gorąco???



środa, 21 czerwca 2017

Ice cream o'clock- Lody z kakao i miękkimi ciasteczkami brownie




Lato powoli dojrzewa, ukazuje nieco zarumienione słońcem policzki. Po chłodnym maju dość długo słupek rtęci osiągał maksymalnie 24 stopnie Celsjusza. Oczywiście nie narzekam, wprost uwielbiam umiarkowane ciepło. Przy takich temperaturach funkcjonuję idealnie. Mogę uprawiać różne aktywności nie martwiąc się o wypacanie hektolitrów potu, mogę do woli używać piekarnika, czy wygrzewać się w popołudniowym słońcu na balkonowym hamaczku.
Za to wczoraj już od samego rana było wiadomo, że czeka nas pierwszy czerwcowy skwar. W taki dzień najlepiej smakuje zimniutkie frappe, jeszcze zimniejsza ice coffee i oczywiście lody.
Jeżeli chodzi o lody to najlepiej smakują te przygotowane w domu. Każdy z nas ma swoje ulubione dlatego często zmieniam warianty smakowe. Tym razem mój wybór padł na lody z miękkimi ciasteczkami brownie, za którymi moje dzieci wprost przepadają. Lody składają się tylko z czterech składników, bajecznie łatwo się je przygotowuje i równie bajecznie smakują. Lody nie wymagają użycia maszynki ani mieszania w trakcie mrożenia. Po leżakowaniu w zamrażarce zachowują plastyczność, łatwo poddają się łyżce do lodów. Czy już Was zachęciłam??? Mam nadzieję, że tak :).



wtorek, 20 czerwca 2017

Czas na piknik- muffiny na maślance z rabarbarem i gryczaną kruszonką




Ładna pogoda sprzyja leśnym wędrówkom. Las o tej porze roku pachnie cudnie, jest nagrzany słońcem, a przy tym panuje w nim nie zmącona cisza.  Zabieram więc Angelinę na spacery do lasu i wspólnie wydeptujemy leśne ścieżki. Ja spaceruję niespiesznym krokiem, a ona w dzikim pędzie bada zawartość leśnego gąszczu.
Na ostatnim takim spacerze poczuła zew natury, a to za sprawą saren. O ile na osiedlu grzecznie prowadzam ją na smyczy to jednak w lesie folguje jej nieco i pozwalam chodzić własnymi ścieżkami. Tak było i tym razem, wszystko szło gładko, gdy zupełnie niechcący spłoszyłyśmy dwie sarenki. To był ułamek sekundy. Usłyszałam trzask łamanych gałęzi, zaraz po tym dwa rude ogonki podskakujące na wysoką trawą, a za nimi kitę mojego pachruścia.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam czy puścić się za nią w pogoń, czy usiąść i płakać. Wołałam, gwizdałam ale wielkiej nadziei na powrót mojego hasiora nie żywiłam.
Aż tu nagle, przy akompaniamencie łamanych gałązek wróciła... cała w liściach, gałązkach, z jęzorem sięgającym ziemi ale wróciła :). Próbowała jeszcze podjąć trop ale chyba zmęczenie wzięło górę. Hurra! Sytuacja uratowana, a ja mam nauczkę, że las to pokusy :)
No ale nie o tym rzecz. Na dłuższy spacer lub piknik lubię wziąć jakąś przekąskę, najlepiej słodką. Proponuję Wam moje muffiny, bo są nieskomplikowane oraz pyszne. Ciasto po prostu rozpływa się w ustach, a dodatek rabarbaru to czyste szaleństwo. Wierzch muffinek obsypałam gryczaną kruszonką, która nadała im chrupkości. Koniecznie wypróbujcie ten przepis, póki rabarbar gości jeszcze na półkach warzywniaka.
Dziś po raz pierwszy słupek rtęci oszalał. W najbliższym czasie ochłodzę więc nieco atmosferę. Bądźcie czujni!!! 


niedziela, 18 czerwca 2017

Śniadaniowe kulki jaglane





Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłam ale staram się trzymać tej dewizy i dokładam wszelkich starań aby moje śniadania były jak najbardziej zróżnicowane. Pora śniadaniowa przypada u mnie w okolicach godziny 10, często więc przygotowuję sobie coś pysznego przed wyjściem z domu. Często jest koktajl owocowy lub sałatka, ot szybko mieszam lub miksuję kilka składników i śniadanie gotowe. Czasem jednak przykładam się trochę bardziej i robię coś ekstra. Do kategorii "coś ekstra" zaliczam między innymi jaglane kulki. Przy minimum wysiłku można wyczarować z kaszy jaglanej zdrową przekąskę. Dziś zapraszam Was na kulki wypełnione daktylami, gorzką czekoladą oraz kakaowo-miodowymi płatkami Lubella. Kulki wyszły mega pyszne, idealnie nadają się na drugie śniadanie do pracy, wystarczy że zapakujesz je do lunch boxu lub pudełeczka, do tego owoc lub jogurt i masz pełnowartościowy gotowy posiłek. To co? Lecimy w kulki??? Przepis dołączam do durszlakowej akcji "Odkryj autentyczny smak natury" i odkrywam #comożezboże razem z marką Lubella :)


wtorek, 13 czerwca 2017

Budyniowa kostka z truskawkami i mascarpone




Koty jawiły mi się zawsze jako stworzenia nieco przebiegłe, zwinne, o mocnym poczuciu własnej wartości i chadzające własnymi drogami. Raczej unikałam ich towarzystwa, zdecydowanie jestem typem psiary. Miałam w swoim życiu krótki epizod, kiedy to przygarnęliśmy do domu kotkę. Kotka była rasowym dachowcem i pokazała nam z czym się wiąże posiadanie przedstawiciela tej "rasy". Z tapety w przedpokoju zrobiła sobie drzewo, z uwielbieniem wspinała się na nie i drapała z zapamiętaniem. Nasz super płaski telewizor stał się ulubionym punktem obserwacyjnym a z firanek zrobiła sieci rybackie. Gdy tylko poczuła zew marcowy dała drapaka z balkonu aby po dwóch dniach beztrosko powrócić. Co noc płakała i zawodziła za swoimi adoratorami spędzając sen z powiek całej rodziny.
Zniosłam wszystko ale tego zawodzenia nie udźwignęłam. Zawieźliśmy kotkę na wieś do babci, gdzie odnalazła spokój, a także założyła kocia rodzinę, kilkakrotnie... Ja uleczyłam się z posiadania kota. aż do jesieni 2014, kiedy to przywieźliśmy do domu Stefka.
Stefan, liliowy brytyjczyk zburzył wszystkie moje wyobrażenia na temat kotów.  Okazało się,że sensem życia mojego kota jest miska pełna rarytasów i wygodne legowisko, aha i jeszcze święty spokój. O ile w wieku kocięcym Stefek wykazywał miłość do wszystkich oraz jakąkolwiek aktywność fizyczną to po ukończeniu pierwszego roku życia stał się etatowym leniwcem.
Oprócz tego,że jest leniem, jest również niezdarą, potrafi źle wymierzyć skok na parapet i wylądować na podłodze, podczas mycia futerka potrafi stracić równowagę i spaść z łóżka :D
Nie jada byle czego i nie lubi jak się go zaczepia a gdy mamy gości znika jak kamfora. Czy wspominałam już, że mimo wszystko go uwielbiam??? ;)
Ale dość już o kotach bo ślinka mi cieknie na wspomnienie kostki budyniowej. Zrobiłam to ciasto w miniony weekend i przyznaję się bez bicia,że ilość jaką zjadłam woła o pomstę do nieba.
Biszkopt upiekłam na budyniu bezglutenowym, ciasto było na tyle wilgotne,że nie ponczowałam go kawą. Ciasto jest bardzo proste, łatwo się kroi i jest pyszne. Koniecznie zróbcie póki mamy sezon truskawkowy.
Przepis dołączam do durszlakowej akcji " Milion smaków truskawek"


poniedziałek, 12 czerwca 2017

Ice cream o'clock- jogurtowe lody z rabarbarem




Wszyscy wiemy, że piątek 13 bywa pechowy ale, że poniedziałek??? I to piątego dnia miesiąca??? Przekonałam się na własnej skórze jak czasem pechowo splatają się pewne sytuacje. W feralny poniedziałek zaczęłam dzień jak zawsze.Szybka pobudka, wyprawianie starszej młodzieży do szkoły, poganianie młodszej aby zdążyć na basen, przygotowywanie lunch boxu dla M. Jak zwykle z niewielkim opóźnieniem wypadłyśmy z domu. Po dostarczeniu młodszej latorośli na zajęcia pływania zrobiłam zakupy, wyspacerowałam pachruścia i zwiozłam do pracy M upragnione śniadanie. Gdy już dotarłam pod blok i wytarabaniłam się z auta z psem i siatką z zakupami zapaliła mi się w głowie lampka: Gdzież to ja mam klucze od domu??? No gdzież mogły być??? Ano gdy w pośpiechu wybiegałam z domu wrzuciłam klucze do reklamówki ze śniadaniem  M.
Wyciągnęłam telefon z saszetki żeby sprawdzić czy faktycznie klucze są tam, gdzie myślę. W tym samym czasie mój wspaniały pies złapał w pysk spory kawał zbutwiałego papierzyska. Musicie wiedzieć,że miała już na swoim koncie epizody zjadania różnych paskudztw, musiałam więc zareagować szybko. Siatkę z zakupami rzuciłam na chodnik, a telefon na dach auta, bo chowanie do saszetki zajęłoby za dużo czasu. Szybko odebrałam zdobycz psu, otworzyłam bagażnik auta i wpakowałam ją do niego. Niestety okazało się, że ta małpa w pysku ma jeszcze sporą część tego paskudztwa. Odebrałam Angelinie "zdobycz" i zatrzasnęłam klapę, a raczej zatrzasnęłabym tylko poczułam nagły opór. A czemu? Mój telefon wpadł w szczelinę pomiędzy klapę a dach. Moja szybka reakcja nie uratowała jednak sytuacji. Pomimo zabezpieczenia na wyświetlaczu i pokrowca wyświetlacz mojego Szajsunga się poddał. Przyznam szczerze, że jestem w szoku, że cały telefon nie uległ zmiażdżeniu. Oczywiście wcale nie poprawiło mi to humoru. Płakałam jak bóbr nad moim ulubionym telefonem, wściekając się na siebie , to strzelając piorunującym wzrokiem w psa.
Próbowaliśmy reaktywować wyświetlacz, niestety naprawa przewyższyła wartość telefonu, musiałam więc pożegnać mój S6....
No ale dość już tych ponurych wspomnień. Robiliście lody z rabarbarem??? Nie??? To koniecznie musicie to zmienić. Mam dla Was prosty przepis na obłędne lody jogurtowe z karmelizowanym rabarbarem. Koniecznie wypróbujcie ten przepis póki sezon na rabarbar trwa.



piątek, 9 czerwca 2017

LubelLove Inspiracje- Mini serniczki z karmelizowanym rabarbarem, truskawkami i czekoladowym makaronem




Sezon truskawkowy nabrał rumieńców. Ceny truskawek spadły do przyzwoitego pułapu a i same truskawki nabrały czerwcowej słodyczy. Były już pierogi z truskawkami, knedle z truskawkami, były truskawki z bitą śmietaną a także ciasto. Codziennie piję koktajl z truskawkami, aż dziw że mój kolor skóry nie zrobił się truskawkowy ;)
Maj i czerwiec to moje ulubione miesiące. Stragany uginają się od świeżych warzyw, można wybierać i przebierać do woli. Młode ziemniaczki, kalafior, fasolka szparagowa, malinowe pomidory, moja kuchnia smakuje w tym sezonie pysznie. 
Pogoda też sprzyja, jest przyjemnie, ciepło ale nie za gorąco. Wróciłam na trasę rowerową,  robię krótkie przebieżki, jeżdżę w końskie tereny. Chwilo trwaj!!! :)
Jako że zbliża się weekend, mam dla Was coś pysznego: mini serniczki z czekoladowym makaronem i karmelizowanym rabarbarem i truskawkami.
Jakiś czas temu dostałam zaproszenie do udziału w akcji LubelLove inspiracje. Zaproszenie zarejestrowałam w pamięci i tam sobie czekało,bo nie mogłam nigdzie dostać makaronu Lubella mini. Szukałam,szukałam, aż w końcu znalazłam czekoladowe świderki. Postanowiłam z nich zrobić spód do wiosennych serniczków, karmelizowany rabarbar i truskawki to przysłowiowa kropka nad i.
Efekt przerósł moje oczekiwania, a serniczki zniknęły w oka mgnieniu. Jeśli Was zaciekawiłam poniżej znajdziecie przepis na te pyszności. Zapraszam :)


środa, 7 czerwca 2017

Five o'clock po godzinach- Maj



#1 Fish&chips& disco mayo #2 Pyszne warsztaty z Grzegorzem Łapanowskim #3 Kokosowa ice coffee #4 Arabelcia #5 chłodnik z botwinki #6 Lody kawowe z amaretti #7 Stefek #8 Pavlova prosto z raju #9 Teren #10 Angelina